O słodkiej przestrzeni pomiędzy, czyli jak nie kontrolować oddechu

Mam poczucie, że to dość typowa droga, przez którą przechodzi wiele osób – od ignorowania oddechu po nadmierną kontrolę. Nic pomiędzy.
Kiedy oddech przyprawia o zawrót głowy
Właśnie zapięłam kurtkę po zakończeniu prywatnej sesji z jedną z moich studentek, wyczekując z niecierpliwością nadchodzącej kolacji, kiedy z rozmyślań wyrwały mnie jej słowa: „Przyznam ci, że kiedy zobaczyłam twój ostatni filmik na socjalach, pomyślałam sobie: ZNOWU? Ile można pisać i w ogóle myśleć o oddechu?!” – stwierdziła, patrząc mi prosto w oczy.
Uśmiechnęłam się, niezrażona jej bezpośredniością, bo nie była pierwszą, ani zapewne ostatnią osobą, która wyraziła podobną opinię. Po chwili dodała jednak, poprawiając nerwowo kołnierz swetra: „Ale… im więcej o tym piszesz i mówisz, tym częściej zwracam na to uwagę. I wiesz co? Nie jest dobrze. Co rusz łapię się na tym, że brakuje mi oddechu. Zauważyłam nawet, że miewam lekkie ataki paniki z tego powodu, a potem próbuję to kontrolować – i wtedy dopiero się zaczyna…”
Brzmi znajomo?
O niekończącej się zadyszce
Jednym z najczęstszych pytań, jakie słyszę, gdy zaczynam z kimś rozmowę o oddechu, jest: „Ale właściwie po co?”. Nie będę ukrywać – taka nieco lekceważąca postawa nie jest mi obca. Przez wiele lat sama poświęcałam oddechowi niewiele uwagi. Dopiero regularna praktyka jogi pozwoliła mi zauważyć, jak często miewam duszności, wstrzymuję powietrze przy wysiłku albo oddycham przez usta. Weźmy takie powitanie słońca – każdorazowa próba przejścia przez nie kończyła się w moim przypadku solidną zadyszką.
Wtedy postanowiłam spróbować pranajamy – zestawu jogicznych technik oddechowych polegających na regulacji i kontroli oddechu. Początkowo przyniosło mi to kilka korzyści, ale po pewnym czasie zauważyłam, że moje dolegliwości związane z mięśniami dna miednicy się pogorszyły. Dodatkowo zdałam sobie sprawę, że lepszym pomysłem będzie w moim przypadku praca u podstaw, polegająca na odbudowie właściwego wzorca oddechowego, i tak pranajama na jakiś czas poszła w odstawkę.
Słodka przestrzeń pomiędzy
Kiedy teraz o tym wszystkim myślę, mam poczucie, że to dość typowa droga, przez którą przechodzi wiele osób – od ignorowania oddechu po, często, nadmierną kontrolę. Nic pomiędzy. Dla mnie z kolei właśnie ta przestrzeń pomiędzy okazała się złotym środkiem, a odkryłam ją dzięki praktyce uważności.
W mindfulness świadomość oddechu jest centralnym punktem niemal każdej praktyki. Polega ona na obserwowaniu, jak oddech zmienia się pod wpływem różnych doświadczeń – zarówno w trakcie medytacji, jak i w codziennym życiu. U podstaw tej metody leży koncepcja anapanasati – buddyjskiej techniki puszczania kontroli nad oddechem i pozwalania, by płynął swobodnie.
Skutek uboczny
W uważności nie chodzi bowiem o to, by zmieniać oddech, lecz by pozwolić mu być takim, jaki jest – nawet jeśli jest płytki, nierówny czy chrapliwy. Taka obserwacja nie ma na celu nic więcej, jak tylko bycie obecnym w bieżącej chwili. Być może z czasem dostrzeżesz pewne zależności – na przykład że oddech zmienia się w zależności od emocji czy sytuacji. Nie jest to jednak cel praktyki sam w sobie, a jedynie przyjemny skutek uboczny.
Larry Rosenberg, znany nauczyciel medytacji, powiedział kiedyś:
„Jeśli nauczymy się pozwalać oddechowi płynąć naturalnie, bez ingerowania w jego kształt, z czasem będziemy w stanie zrobić to samo w innych sferach życia. Pozwalając uczuciom i myślom po prostu być, uczymy się osiągać spokój i wolność.”
Twoje wyzwanie na dziś
Co powiesz zatem na puszczenie kontroli wspólnie?
- Usiądź w spokojnym miejscu.
- Zauważ każdy wdech i wydech oraz wszystkie próby wpłynięcia na oddech.
- Jeśli pojawi się chęć zmiany – skrócenia, wydłużenia czy przeniesienia go do innej części ciała – delikatnie wróć do obserwacji oddechu.
I tak krok po kroku, z czasem, poczujesz większy luz – nie tylko w oddechu, ale może, zgodnie z sugestią Larrego, i w innych sferach życia. Chyba warto spróbować, nie sądzisz?
Przeczytaj więcej na podobny temat:
Jak oddech pomaga się wyciszyć?
„Tygrysem” może się stać absolutnie wszystko – realne lub wyimaginowane zagrożenie, od maila od szefa, po krzyczące dziecko.
Czy oddech może boleć?
Mało kto zdaje sobie sprawę, że źle oddycha i że ma to realny wpływ na nasz dobrostan. Okazuje się, że ma i to niemały!

0 komentarzy