Czy 7 to dużo, czyli o 7 formach odpoczynku

Odznaka honorowa, czy niehonorowa?

Nie wiem jak Ty, ale ja mam słabość do powieści z tzw. epoki regencji – Charlotte i Emilie Brontë czy Jane Austen umilały mi wieczory przez większość czasów nastoletnich (i nie tylko). Uwielbiałam te intrygi, skomplikowane trójkąty miłosne i główne bohaterki – zawsze odrobinę nietypowe, nawet z dzisiejszej perspektywy. I tak jak intensywnie wzdychałam do pana Darcy’ego, tak samo mocno kontemplowałam nad tym, z czego oni właściwie żyli i czy nie nudziły im się te wszystkie polowania, bale i zakupy sukien.

Bo rzeczywiście – jeśliby przyjrzeć się obrazowi tej epoki, kreślonemu zarówno w literaturze, jak i kinematografii – okazałoby się, że o statusie społecznym przedstawicieli wyższej klasy świadczyła wówczas ilość wolnego czasu. A zatem – pracował ten, kto musiał, a ten, kto nie musiał – odpoczywał lub bawił się.

Współcześnie, co ciekawe, mamy do czynienia z niemal odwrotną sytuacją – to poziom zajętości odzwierciedla naszą społeczną wagę. Im więcej pracujesz, tym z pewnością ważniejsza/y i bardziej społecznie użyteczny jesteś, a Twoja zajętość stanowi – z angielskiego – prawdziwy badge of honour, cytując za prof. Jonathanem Gershuny. Pojęcie to oznacza w dosłownym tłumaczeniu odznakę honorową – a zatem coś, z czego ktoś jest dumny, symbol zaszczytu, o którym warto (a nawet trzeba!) mówić.

Założę się, że sam/a znasz niejedną taką osobę – taką, która z dumą peroruje o tym, że pracuje paręnaście godzin dziennie, przychodzi do pracy mimo choroby, czy odstawia dzieci z gorączką do żłobka. Konsekwencje takiego podejścia nie pozostają jednak niezauważone – yourgov.com donosi, że zaledwie 1/5 dorosłych Amerykanów czuje się regularnie wypoczęta, a ponad 1/3 nie zna w ogóle takiego stanu jak bycie wypoczętym.

Zasady, których warto przestrzegać

A kiedy mówię o wypoczynku, to co właściwie mam na myśli?

Dobre pytanie.

Okazuje się – co potwierdzają moje doświadczenia warsztatowe – że kiedy o nim myślimy, w naszej głowie pojawia się przede wszystkim sen. I tak, sen jest ważny, ale badacze zajmujący się tematem nie traktują go jako formy odpoczynku, a jako czystą potrzebę fizjologiczną – jego długotrwały brak prowadzi do śmierci.

Odpoczynek natomiast, rozumiany jako świadome zaangażowanie w proces regeneracji ciała i umysłu, przyczynia się do poprawy naszego ogólnego dobrostanu, ale w ostateczności da się bez niego żyć. Pytanie tylko: co to za życie? Bo z pewnością niezgodne z zasadami natury. Jeśliby bowiem sięgnąć po podręczniki do biologii, to okazałoby się, że wszystkie żyjące organizmy funkcjonują w cyklach aktywności i regeneracji – od jednokomórkowca po szympansa. A tylko my, ludzie, postanowiliśmy zanegować ten odwieczny porządek rzeczy.

Zrób to na odwrót!

Wiemy już zatem, czym jest odpoczynek, że jest naturalny – a jakie formy może przybrać?

I tu wkraczamy na grząski grunt, bo nagle okazuje się, że dla każdego to co innego, i że każdy chce sobie nawzajem udowadniać, że jego odpoczynek jest lepszy. Jedni zakrzykną, że to leżenie plackiem, inni – że maratony, crossfit albo nauka chińskiego.

Okazuje się jednak, że clue do „prawdziwie regenerującego” odpoczynku tkwi w zasadzie odwrotności – odpoczywać należy odwrotnie od tego, jak żyjemy, z jednoczesnym zachowaniem indywidualnych preferencji, rzecz jasna. Wszystko to zmienia się też w zależności od momentu w życiu, w jakim jesteśmy – ale też wieku, pory roku, fazy cyklu (mówiąc o kobietach) oraz naszych bieżących potrzeb.

Teraz być może dopada Cię lekka frustracja – przecież miało być tak pięknie (w domyśle: prosto!), a tu jakieś zmienne, preferencje, głębokie refleksje nad życiem! Mam jednak dobrą wiadomość – istnieje model, do którego lubię się w tym kontekście odwoływać, tak żeby zrozumienie złożoności odpoczynku przyszło Ci z większą łatwością.

Jest to tzw. model 7 rodzajów odpoczynku stworzony przez dr Saundrę Dalton-Smith – badaczkę, lekarkę i edukatorkę – która w swojej książce Sacred Rest konstatuje, że:

    „Jeśli nie otrzymasz właściwej formy odpoczynku, twój bak pozostanie pusty.”

    Dr. Saundra Dalton-Smith

    A zatem – o jakich formach odpoczynku mowa?

    • Odpoczynek fizyczny

    Czyli wszystkie aktywności, które sprzyjają fizycznej regeneracji. Mogą mieć zarówno aktywną, jak i pasywną formę. Ta pierwsza grupa, nawiązująca do praktyk o średniej i niskiej intensywności – takich jak joga, spacer czy slow jogging – stanowi wręcz idealne panaceum na cały dzień spędzony przed komputerem. Pasywna zaś obejmuje wieczór z książką, kąpiel czy masaż, czyli wszystko to, co smakuje najlepiej po wysiłku fizycznym.

    • Odpoczynek mentalny

    Czyli to, co sprawia, że nasz mózg odpoczywa. Po całym dniu pracy analitycznej czy koncepcyjnej, rozwiązywaniu problemów i nauce, przestrzeń wolna od myślenia wydaje się być dla większości z nas czymś na wagę złota. I nie – nie mam tu na myśli prześmiesznych filmików z kotami czy dziećmi na Insta, a raczej coś odwrotnego do tego, co zajmowało Cię wcześniej. Być może będzie to spacer, aktywność fizyczna albo kolorowanie po numerkach.

    • Odpoczynek emocjonalny

    Na co dzień nie mamy zbyt wielu okazji do bezpiecznej ekspresji emocji. Przez „bezpieczną” nie mam, rzecz jasna, na myśli wygrażania innym czy tłuczenia talerzy, a raczej zauważanie emocji, mówienie o nich w wspierającym gronie, a czasem też płacz, krzyk lub tupanie. Normy społeczne wymagają od nas „brania się w garść” – efektem takiego stanu bywają poważne kryzysy. Dlatego warto stworzyć w swojej codzienności przestrzeń, która umożliwia nazwanie tego, co się czuje, przyjrzenie się temu z dystansu, a jeśli trzeba – wyrzucenie z siebie nadmiaru. Pomocna będzie rozmowa z zaufaną osobą, praktyka uważności, taniec czy słuchanie muzyki.

    • Odpoczynek sensoryczny

    Problem przebodźcowania jest dziś bardziej aktualny niż kiedykolwiek wcześniej – ekrany, hałas, odświeżacze powietrza, stylowe i nad wyraz niewygodne spodnie do garnituru… To wszystko zebrane do kupy przeciąża nasz układ nerwowy, przez co pod koniec dnia często towarzyszy nam uczucie odrealnienia, przemęczenia i mgły mózgowej. Jak sobie pomóc? Cóż – detoks! Idź na spacer, połóż się na drzemkę, pobądź w ciszy albo wypróbuj praktykę jogi restoratywnej. Pomocna może się również okazać praktyka uważności, np. resetu zmysłów oraz inne opcje, które znajdziesz poniżej.

    • Odpoczynek społeczny

    I tu znowu – zależy, jak wyglądał Twój dzień! Współpracujesz z innymi, prowadzisz rozmowy, troszczysz się o innych? Jeśli tak – najpewniej chwila w samotności sprawi, że poczujesz się lepiej. I odwrotnie: jeśli spędziłaś/spędziłeś wiele godzin w samotności, to warto spędzić czas w towarzystwie. Pamiętaj jednak, żeby towarzystwa tego nie stanowili byle jacy ludzie, a osoby, z którymi czujesz się bezpiecznie. To kolejny aspekt tej formy odpoczynku – bezpieczne relacje, których obecność korzystnie wpływa na Twój dobrostan.

    • Odpoczynek twórczy

    Często zaniedbywana forma, która absolutnie nie powinna być zarezerwowana wyłącznie dla osób z branży kreatywnej. Każdy z nas, w mniejszym lub większym stopniu, potrzebuje inspiracji i obcowania z pięknem. Dla jednych będą to galerie sztuki, koncerty czy literatura, dla innych – obcowanie z naturą, oglądanie kwiatków na balkonie czy układanie domowej biblioteczki kolorami. A zatem: otaczanie się pięknem, czymkolwiek ono dla Ciebie jest, może być doskonałą formą karmienia swojej kreatywności i dolewania do wewnętrznego kubeczka.

    • Odpoczynek duchowy

    Duchowy nie oznacza koniecznie religijny – choć oczywiście może. W tej formie odpoczynku chodzi przede wszystkim o poczucie sensu, jakąś formę połączenia się z wartościami, w które wierzymy, refleksję nad tym, do czego dążymy. Kontakt z tym aspektem daje dużą siłę i lepsze osadzenie. Jak taki stan osiągnąć? Pomocne mogą okazać się journaling, medytacja, rozmowy z innymi osobami, które poszukują podobnych rzeczy, czy modlitwa. Wszystko to, co daje przestrzeń, żeby zatrzymać się i wejrzeć w siebie – niespiesznie i bez oczekiwań.

    Odpoczynek jak serniczek

    Wiesz, za co najbardziej lubię ten model?

    Za to, że pokazuje, iż człowiek jest tworem wielowymiarowym, którego potrzeby – w zależności od wielu czynników – różnią się od siebie. Dlatego warto spojrzeć na niego jak na ciągle zmieniający się, indywidualny obraz dobrostanu. Są takie okresy w życiu, kiedy potrzeba nam więcej dbałości o umysł, bo w pracy domykamy ważny projekt, oraz inne – kiedy ciało musi zejść na pierwszy plan. Nie wszystko na jedną modłę!

    Niezależnie od sytuacji, warto jednak pamiętać, że najlepszy serniczek to nie sam twaróg, ale cały miks różnych składników, które wspólnie tworzą to cudo sztuki kulinarnej (opinion alert!). A zatem warto fundować sobie po troszku każdej z tych form. I tak, kęs po kęsie, bak się wypełnia, sprawiając, że znowu czujesz się bardziej sobą.

    Bo dobrostan nie punktem do odhaczenia ani stanem, który osiąga się raz na zawsze. To działanie – codzienna praktyka uważnego zatrzymywania się i zauważania, czego dziś potrzebujesz. I sięgania po to, jeśli trzeba – małymi łyżeczkami.

      Przeczytaj więcej na podobny temat:

      0 komentarzy

      Wyślij komentarz

      Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

      Newsletter