Co z tą uważnością? Wprowadzenie do mindfulness

Na początek pytanie: czy kiedykolwiek zamarzyło Ci się, chociaż na chwilę, wyłączenie myślenia? Tak, żeby ten nieustannie pracujący i analizujący umysł chociaż na moment zwolnił?
Nie wiem, jak u Ciebie, ale mnie zdarza się to regularnie, i wiem, że bywa to, delikatnie mówiąc, uciążliwe. Mam jednak nie najlepszą wiadomość w tym kontekście. Otóż myślenia NIE DA się wyłączyć, podobnie jak nie da się przestać oddychać. Umysł jest stworzony do produkcji myśli, co samo w sobie nie jest problemem. Problemem jest natomiast to, że w dzisiejszych czasach produkcja ta przybrała charakter masowy – wszystko to w skutek ciągłego natłoku informacji i nieprzerwanej stymulacji z zewnątrz.
W swoim życiu przetestowałam różne strategie „radzenia sobie” z natłokiem myśli, i niestety większość z nich okazała się mało skuteczna. Testowałam między innymi:
- Wyparcie (rezultat: znam już wszystkie możliwe kombinacje leków na migrenę).
- Zapracowywanie (rezultat: 6 miesięcy na zwolnieniu z powodu wypalenia).
- Kumulowanie wewnątrz (rezultat: jestem z moim osteopatą na Ty).
Jak widać na załączonym obrazku, ciało jest znacznie mądrzejsze od głowy i nie da się go tak łatwo oszukać.
Spokój? Gdzie jest spokój?
Szczęśliwie, na początku czwartej dekady życia udało mi się znaleźć metodę pracy z umysłem, która okazała się być dla mnie w końcu skuteczna. Im dłużej ją praktykowałam, tym łatwiej było mi radzić sobie z codziennymi wyzwaniami i częściej osiągać stan wewnętrznego spokoju. Tak więc mindfulness, zwany też praktyką lub treningiem uważności, bo o nim mowa, zagościł w mojej rutynie na stałe, a do tego oczarował mnie tak bardzo, że postanowiłam poświęcić mu kilka lat studiów. Ale dziś nie o tym, a bardziej o tym, czym uważność w ogóle jest.
The success story
Trening uważności ma swoje korzenie w tradycji buddyjskiej i jest praktykowany głównie w Azji od tysięcy lat. Swój debiut w wersji zachodniej zaliczył pod koniec lat 70. na Uniwersytecie w Massachusetts, kiedy to prof. Jon Kabat-Zinn, praktykujący buddysta, biolog i pasjonat ludzkiego mózgu, stworzył na jego podstawie innowacyjny, w 100% świecki 8-tygodniowy program pracy ze stresem (Mindfulness Based Stress Reduction method – MBSR). Początkowo był on skierowany do osób zmagających się z poważnymi problemami zdrowotnymi, od przewlekłego bólu, przez nowotwory, aż do PTSD. Z biegiem czasu, wraz ze wzrostem doniesień o jego skuteczności i ciągle poszerzającej się bazie badań naukowych, kurs ewoluował i jest obecnie nauczany na całym świecie dla każdego, kto odczuwa potrzebę obniżenia poziomu stresu, uspokojenia myśli i poprawy skupienia. Łączy on w sobie szereg praktyk formalnych i nieformalnych, których podstawową zaletą, z mojego punktu widzenia, jest przystępność i praktyczny wymiar. Od początku jego istnienia, tylko w Stanach Zjednoczonych, wzięły w nim udział dziesiątki tysięcy uczestników.
Co z tą uważnością?
A zatem, czym jest uważność? To praktyka świadomego dostrzegania bieżącego doświadczenia, bez prób wartościowania go – esencja bycia tu i teraz. Brzmi dość enigmatycznie? A co, jeśli zapytam Cię, co dokładnie teraz czujesz? Jaka będzie Twoja odpowiedź?
- Będziesz w stanie dostrzec niuanse z ciała, które być może zasugerują Ci, że czas wstać od biurka i przeciągnąć się, zanim ból pleców stanie się nieznośny?
- Jeśli na chwilę zatrzymasz się i zastanowisz, dlaczego akurat dziś krzyki dzieci tak bardzo Ci przeszkadzają, być może dostrzeżesz swój całkowicie pusty bak i zastanowisz się, jak go napełnić?
- A to poczucie bycia zasysanym/ą przez strumień myśli? Tak, jakby nie było drogi ucieczki – jedna myśl prowadzi do kolejnej i tak w nieskończoność. Prawdziwy kołowrotek!
Praktyka uważności to technika, która pokazuje nam, że dzięki lepszemu wglądowi można w porę dostrzec znaki ostrzegawcze z ciała, unikając bolesnego zderzenia ze ścianą. Mindfulness uczy także, jak panować nad uwagą -pokazując jak przesiąść się z roli pasażera na miejsce kierowcy, w końcu kierując uwagą tam gdzie chcemy. Nasz umysł, z wrodzoną tendencją do czarnowidztwa, przyklejania się do rzeczy przyjemnych i szufladkowania, dla wielu może wydawać się prawdziwym więzieniem. Dobra wiadomość jest taka, że większości tych zjawisk można się oduczyć. Cytując za jedną z najsławniejszych nauczycielek mindfulness, Sharon Salzberg: „uważność nie jest trudna, musimy tylko pamiętać, aby ją praktykować”, a okazji do praktyki jest na co dzień co niemiara. Ćwiczyć można siedząc, leżąc, myjąc naczynia, idąc z psem czy rozmawiając z dzieckiem. Nie trzeba specjalnej poduszki, białych szat i intelektualnych predyspozycji. Wystarczy cel i odrobina motywacji. A jakie są skutki?
Zapraszam do kolejnego artykułu już wkrótce, bo temat jest obszerny i jakże rozkoszny!
Masz pytania, wątpliwości, coś nie jest jasne? Zostaw komentarz, chętnie odpwowiem!.
